Naive 3

– Czym jesteś? – spytała niemal szeptem, jednak dobrze wiedziała, że i tak ją usłyszy. Czerwień oczu jakby się pogłębiła, a uśmiech na twarzy zaostrzył pokazując tym swoją figlarność.

– Czym jestem... uczniem tej szkoły, oczywiście. – rzucił, na co prychnęła lekceważąco, nie mając zamiaru dać mu się omotać. Nowy nie był normalny i dobrze o tym wiedziała. Teraz pozostawało jej tylko to, by dojść, co z nim jest nie tak, inaczej nie będzie mogła się przed nim bronić, co niestety wydawało się jej nieuniknione.

– Nie pieprz. – zmierzyła go wyzywającym wzrokiem. – Takie bajki możesz wciskać tamtej bandzie gwiazdeczek, które nie widzą nic, poza czubkiem swojego świeżo co zoperowanego nosa. – kończąc, przeniosła na chwilę wzrok na „stolik VIP” czego od razu pożałowała. Stado wścibskich i stanowczo złowrogo nastawionych do niej oczu, skierowane było prosto w jej stronę, zapewne w celu zrozumienia, co ten boski, wspaniały człowiek robi koło, kogoś takiego jak ona. Miała ochotę zawarczeć, jednak powstrzymała się przed tym tylko dlatego, że byłaby to niepotrzebna strata czasu.

– Nie pieprzę. – odparł, wyraźnie krzywiąc się przy użyciu tego zwrotu potocznego, jakby nie zwykł by posługiwać się tak prostym językiem, jak ona. – To, co powiedziałem jest prawdą. Aktualnie jestem uczniem tej szkoły.

– Taaa... niech ci będzie. A po lekcjach? Zakładasz obcisłe slipy i lecisz ratować świat przed złem? – zaśmiała się sztywno, chcąc nieco rozładować tę dziwną atmosferę jaka pomiędzy nimi nastała. Nie miała pojęcia po co ten koleś do niej podszedł, jednak odnosiła dziwne wrażenie, że skończy się to dla niej fatalnie. Zapewne to, że tylko ona zauważyła jego nagłe pojawienie, jest dla niego przeszkodą lub zagrożeniem, a skoro tak... będzie chciał się jej pozbyć. Natychmiast spoważniała. – Powtórzę pytanie, czym jesteś?

– Naprawdę chcesz wiedzieć? Patrząc mi prosto w oczy, potrafisz nadal twardo żądać ode mnie odpowiedzi? – zwarł się z nią wzrokiem. Czerwone tęczówki nabrały jaskrawego odcieniu, a serce zabiło jej jak serce spłoszonego zająca. Zwierzyna właśnie dostrzegła drapieżnika, jednak duma nie pozwalała jej na ucieczkę. Zacisnęła szczękę, ani na moment nie odwracając spojrzenia od jego przerażającego wzroku. Poczuła zimny pot spływający jej po karku, jednak zignorowała to.

– Czym jesteś? – powtórzyła przez zęby.

– Prosisz się o kłopoty, jednak skoro sama tego chcesz – przekręcił głowę na bok. Jego długie czarne włosy zawisły w powietrzu i zakołysały się na wietrze, którego w tej dusznej stołówce nie miało prawa być... a jednak zawiał, zawiał tak, że nawet ona go poczuła. – Jestem Tsukuyomi.

– Tsukuyomi? – powtórzyła tępo. – To z japońskiego? – przyglądała mu się badawczo, starając się sobie przypomnieć coś, co majaczyło jej na krańcu świadomości. – Czytałam o tym... w mitologii japońskiej.

– W takim razie, co wiesz na mój temat? – dosłownie zażądał by powiedziała mu wszystko, jednak jej pamięć płatała właścicielce figle. Przypomnienie sobie, co było napisane w mitologi zajęło jej dobrych kilka minut.

– Pamiętam tylko tyle, że Tsukuyomi był bogiem panującym nad nocą, określanym jako „Bóg Księżyc” lub „Duch Przywołujący Księżyce”. Jednak przecież to tylko...

– Legenda? Zabobon, coś, co nie ma prawa istnieć? – dokończył za nią, ani na moment nie spuszczając z niej swego płonącego czerwienią wzroku. Coś znajdującego się w nim kazało jej wierzyć, że ten człowiek – nie, bóg – mówi prawdę. Czuła to każdym atomem swego przestraszonego ciała, które wręcz krzyczało by od niego uciekła.

– Dobra, wierze ci. Jesteś Tsukuyomi, jednak nie widzę sensu byś tu był. Co bóg, do tego japoński bóg, robi w naszej szkole? To raczej nie twój obszar działań... tu nikt w ciebie nie wierzy. – stwierdziła coś oczywistego, jednak miała dziwne wrażenie, że coś jej umyka. Siedział przed nią bóg, a mimo to nie potrafiła wykrzesać z siebie czegoś więcej, po za zwykłym strachem. Gdzie zachwyt, uczucie przytłoczenia obecnością osoby tak ważnej? Gdzie szacunek i gdzie pokora przed majestatem?

– Japoński czy też nie... jakie to ma znaczenie? Czy bóg nie jest bogiem wszędzie? Czy będąc poza granicami japońskiego nieba moja boskość traci na wartości, przyćmiona boskością tutejszych bogów? – przymknął lekko oczy, jednak nadal nie spuszczał z niej wzroku. – Istnieję, gdziekolwiek się pojawię, a to czy ktoś we mnie tu wierzy... to nie istotne.

– Nie istotne? Dla boga nie istotne jest to, czy ktoś w niego wierzy? – dopiero teraz zauważyła, że nadal trzyma widelec w dłoni. Odłożyła go pośpiesznie, jednocześnie wyjmując drugą słuchawkę z ucha, nie chcąc przegapić ani jednego jego słowa.

– Wiara nie jest warunkiem naszego jestestwa. My nie potrzebujemy by w nas wierzono, to raczej ludzie potrzebują by wierzyć w nas. Bóg, Jahwe, Allah, Zeus, Ra, czy też Tsukuyomi... jesteśmy dla was odpowiedzią, powodem do tego by dalej iść, jesteśmy również przestrogą i ostrzeżeniem. To wy jesteście od nas zależni, nie potrafiąc prowadzić własnego życia bez naszej pomocy.

– Skoro nas nie potrzebujecie, to po co tu jesteś? – warknęła, czując irytację do jego podejścia. Bóg niepotrzebujący wiernych? Po ciele przeszedł ją dreszcz, przez co szybko zorientowała się, że nie tylko ona czuję irytacje. Najwyraźniej Tsukuyomi, również nie był zadowolony. Jak miło.

– Szukam kogoś i choćby nie wiem co...

– Hej, Tsuki! – grupka szkolnych gwiazd zawoła do niego. Widocznie skończyli już jeść, bowiem cała chmara stanowczo-zbyt-idealnych i stanowczo-zbyt-głupich uczniów właśnie stała przy wyjściu. – Zostaw tę wariatkę, zmywamy się! – Była pewna, że tak prosty i trywialny rozkaz zostanie zignorowany przez niego, a co gorsza rozzłości boga, jednak stało się coś innego. Tsukuyomi wstał z krzesła i zamachał do tamtych, jakby robił to od wieków. Tak naturalnie, że aż przerażająco.

– To nie koniec naszej rozmowy Dante.

– Skąd ty...

– Nie ważne. Ważne jest to, że właśnie dostrzegłaś Księżyc gdy ten nie chciał tego. – Ostatni raz spojrzał na nią czerwonym wzrokiem, jednak gdy zamrugał spojrzenie stało się kryształowo czarne. – To jeszcze nie koniec, to dopiero początek... – rzucił, po czym odszedł, pozostawiając ją w osłupieniu.

 

Wiatr zawiał, a ona powtórzyła sobie w głowie jego słowa „To jeszcze nie koniec...”.
 

Brak komentarza 27 Października 2014 o godz. 23:35

Naive 3

Komentarze 4

daguska93
daguska93 31 Października 2014 o godz. 00:42

Zależy kogo szuka. Też ważne jest by spojrzeć na tego boga trochę inaczej niż na naszego Boga, ponieważ w mitologi japońskiej przedstawia się to nieco inaczej - nie każdy jest wszechmocny i wszechwiedzący, raczej jeżeli już to tylko w swojej dziedzinie. Nie mogę zbyt dużo zdradzić, bo wtedy nie będzie sensu czytać dalej.

Aju1992
Aju1992 30 Października 2014 o godz. 16:28

Szczerze to trochę dziwne. Co to za bóg który musi kogoś szukać? Czy bogowie nie są wszechmocni, nieomylni i wszystko wiedzący?

daguska93
daguska93 30 Października 2014 o godz. 00:54

Tsukuyomi nie będzie zbyt wylewny, więc od razu się tego nie dowiemy Emoticon :) Następna część pojawi się w tym lub na początku następnego tyg Emoticon :)

Aju1992
Aju1992 28 Października 2014 o godz. 20:55

Kiedy następna część? Napięcie rośnie. Kogo szuka bóg Tsukuyomi?

Wyświetleń: 90