Czarna Róża prolog

                                                                             Prolog

 

                                                                             Fabian

                                                                                                                                         20 stycznia, Orneta

 

Obudziłem się, gdy pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadły przez szczeliny między ciężkimi zasłonami, zakrywającymi okna. Podniosłem się z łóżka, podszedłem do okien i odsunąłem kotary, wpuszczając do pokoju poranne światło.

- Zapowiada nam się piękny dzień. – Mruknąłem sam do siebie. Dziś był dwudziesty stycznia, dzień moich dziewiętnastych urodzin i tym samym dzień rozstania się z rodziną. Serce mi krwawiło na myśl, że będę musiał ich opuścić, lecz nic nie mogłem zrobić. Tradycja jest tradycją. Poszedłem wziąć szybki prysznic, po czym ubrałem się w odpowiedni strój. Jako, że mój ojciec lubował się w męskiej modzie z XIX wieku, także i ja na większe okazje ubierałem się w odpowiednie stroje. Na niego  składały się   proste czarne spodnie , biała bawełniana koszula, żakardowa kamizelka barwy starego złota i grafitowy surdut.  Stanąłem przed olbrzymim lustrem oprawionym w grubą, pozłacaną ramę. Z lekkim westchnieniem poprawiłem spinki przy mankietach koszuli, a potem włosy i zszedłem na dół do salonu,  gdzie czekali na mnie już rodzice wraz z ciotką.  Gdy wszedłem do pokoju, zastałem ojca stojącego przy oknie w swoim stroju podobnym do mojego, z tą różnicą, że kamizelka była koloru zgniłej zieleni a surdut szary. Matka i ciotka siedziały na kanapie przy stoliku do kawy. Obie panie były ubrane w swoje najlepsze suknie. Mama założyła turkusową suknie z tafty z obcisłym gorsetem i szeroką, drapowaną spódnicą. Tu i ówdzie ozdabiały ją małe różyczki wykonane z materiału o dwa odcienie ciemniejszego niż suknia, natomiast ciotka ubrała cytrynową suknię z jedwabiu. Gorset przyozdobiony koronkowymi wstawkami miał owalny dekolt, natomiast spódnica, jak u mamy szeroka  również była ozdobiona koronką, a po lewej stronie w tali umieszczono średniej wielkości kokardę. Obie jak na znak podniosły głowy, lecz to mama pierwsza wstała i z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie.

- Wszystkiego najlepszego synku. – Szepnęła mi do ucha, przytulając delikatnie.

Ojciec odwrócił się w naszą stronę. Przyjrzał mi się uważnie, po czym lekko uśmiechnął z uznaniem.

- Wyrosłeś na naprawdę wspaniałego mężczyznę chłopcze.

- Dziękuję ojcze. – Ukłoniłem się lekko.

 Ciotka Blanka podeszła do swojej siostry.

- Wszystkiego najlepszego mój drogi. Kto by pomyślał, że ten czas tak szybko płynie. Pamiętam jak dziś Twoje piąte urodziny, które świętowaliśmy w mojej rezydencji.

- Blanka, droga siostro masz całkowitą rację. – Dostrzegłem jak w oczach matki błyszczą łzy.

- Tak bardzo bym chciała, abyś znów miał te pięć lat synku. – Moje serce ścisnęło się boleśnie. Moja mama była bardzo delikatną i łagodną kobietą, o wspaniałej urodzie. Miała duże niewinne, zielone oczy, jasną cerę i długie złoto-blond włosy. Filigranowej postawy, sięgała mi, tak jak ojcu, do ramienia. Gdyby nie pojawiające się zmarszczki wokół oczu można by było ją wziąć za moją siostrę.

- Auroro, proszę nie płacz kochana. – Mój ojciec objął ją w tali i przytulił do siebie.

- Wybacz. Po prostu nie jestem gotowa na to by Fabian opuszczał dom. Chyba nigdy nie będę na to gotowa. – Otarła oczy jedwabną chusteczką, którą podał jej mąż.

- Wiem moja droga, ale myślę, że nasz syn jest przygotowany, prawda?

- Zgadza się ojcze. – Odparłem ze ściśniętym gardłem. Tak naprawdę, wcale nie byłem gotowy. Nie chciałem opuszczać matki, ojca i ciotki Blanki.

-  Tristanie, kiedy zamierzasz wręczyć mu jego prezent urodzinowy? – Tym razem głos zabrała ciotka Blanka. Dostrzegłem błysk w jej oku, a usta wykrzywiły się w zawadiackim uśmiechu.

Ciotka była zupełnym przeciwieństwem własnej siostry. Wysoka kobieta przy kości z burzą gęstych czarnych włosów i dużymi niebieskimi oczami, w których często widać było figlarne błyski. Ciotka Blanka znana jest z jej lekkiego podejścia do  życia.

- Szwagierko, pamiętam o nim doskonale. – Mój ojciec nie przepadał za ciotką Blanką, właśnie z powodu jej nastawienia do życia. Uważał, że jest nieodpowiednie dla damy należącej do tak starego, znakomitego rodu jakim był ród Night’ów.  Ojciec raczej należy do bardzo poważnych ludzi. Rzadkością jest ujrzeć u niego uśmiech.  Wiele osób uważało, że odziedziczyłem urodę po nim, lecz w jednym się mylili. Choć miałem tak jak on gęste czarne włosy, zakręcające się za uszami i takie same intensywnie jasno niebieskie oczy, delikatny łuk ust i bladą cerę miałem po matce, z czego byłem ogromnie dumny. Tristan sięgnął do kieszeni  w surducie i wyjął z niej małe zawiniątko, które mi podał. Rozwiązałem tasiemkę i rozsunąłem warstwy papieru. Moim oczom ukazał się misternie zdobiony, mosiężny klucz. Doskonale wiedziałem, jakie drzwi on otwierał.  Spojrzałem zaskoczony na rodziców.

- Czy to…?

- Tak. To klucz do naszego dawnego domu znajdującego się w Ornecie. Od dziś ta posiadłość należy do Ciebie synu. Tak jak ja kiedyś, tak teraz Ty sprowadź tam damę swego serca i zbuduj rodzinę. – Moja mama uśmiechnęła się promiennie, najwyraźniej przypominając sobie dawne czasy.

- Ależ ojcze, nie mogę…

- Nie zaakceptuję odmowy. – Choć miał łagodny wyraz oczu, głos brzmiał stanowczo. Musiałem mu ustąpić, choć tego nie chciałem. Szczerze nienawidziłem kiedy tak postępował, lecz to on był głową rodziny i moim obowiązkiem było go słuchać. – Ten dom od wieków stoi opuszczony, pora by ktoś się nim zaopiekował. To prezent na urodziny ode mnie i Twojej matki.

- Dziękuję ojcze.

Usta Kaspara wygięły się w łagodnym uśmiechu. Złapał mnie za ramiona, patrząc mi głęboko w oczy.

-  Jestem bardzo dumny, że posiadam tak wspaniałego syna jak Ty Fabianie.

- Ojcze... – Ojciec przytulił mnie na krótką chwilę.

- A więc…  Gotowy do wyjazdu?

- Oczywiście.

Bagaż miałem już spakowany od dwóch dni. Zdecydowałem zrobić to wcześniej, aby o niczym ważnym nie zapomnieć. Zauważyłem jak matka sięga dłonią do wisiorka, który zawsze nosiła na szyi. Był to niewielki, szkarłatny kamień, kształtem przypominającym łzę.  Moja ciotka także taki miała. Podobno nosiły go wszystkie kobiety z wysokich rodów w naszym świecie. Był swoistego rodzaju symbolem wyższości. Wraz z ojcem udałem się do swojego pokoju po bagaż. Przed domem stał czarny błyszczący Lincoln LS. Zapakowaliśmy torby do bagażnika, po czym podszedłem do matki aby się z nią pożegnać.

- Mamo nie martw się, odwiedzę was gdy tylko będę miał sposobność, obiecuję.

- Trzymam Cię za słowo synu. Dbaj o siebie dobrze? Kocham cię. – Przytuliłem ją mocno.

- Będę. Też Cię kocham. – Głos mi się załamał na ostatnich słowach. Odchrząknąłem aby ukryć ten fakt. Niechętnie odsunąłem się od matki, która znów płakała. Otarła policzki chusteczką, lecz zaraz znów naznaczyły je kolejne słone łzy. Ciotka Blanka stała obok niej. Jak na nią była wyjątkowo cicha.

- Trzymaj się chłopcze i niech los ci sprzyja.

- Dziękuję ciociu. Dbaj o mamę i tatę, dobrze?

- oczywiście chłopcze. – Przytuliła mnie na chwilę. Odsunąłem się i spojrzałem z uśmiechem na twarzy wpierw na ciocię, a potem na dłuższa chwilę na matkę. Starała się odwzajemnić uśmiech, ale wyszedł jej z tego bardziej grymas. Odwróciłem się i podszedłem do ojca, stojącego przy aucie. Drzwi z tyłu były już otwarte, jakby zapraszały mnie do środka samochodu.

-Ojcze…

- Będziemy tęsknić Kasparze. Przyjedź gdy się urządzisz w nowym domu.

- Dobrze ojcze. Opiekuj się matką.

- Oczywiście, że będę. – Żachnął się, lecz zaraz potem stał się na powrót poważny. Dostrzegłem w jego oczach błysk łez. Ledwie tłumiąc własne, pożegnałem się z nim i wsiadłem do auta. Ostatni raz spojrzałem na moją rodzinę, nim szofer ruszył, zabierając mnie z dala od nich. Z racji, że droga do Ornety z Arkadii była długa postanowiłem, że umilę sobie czas czytaniem książki. Tak oto miałem zacząć życie, zupełnie sam w nowym mieście. Kilka łez spłynęło mi po policzku, gdy w ciszy żegnałem się ze wszystkim co do tej pory znałem.

 

Brak komentarza 28 Listopada 2014 o godz. 05:25

Czarna Róża prolog

Komentarze 2

Shina098
Shina098 1 Grudnia 2014 o godz. 09:23

widać nie wszędzie udało mi się wyłapać to i owo. Ogólnie główny bohater to Fabian choć wcześniejszy zamysł był taki, że będzie Kasparem.

Aju1992
Aju1992 28 Listopada 2014 o godz. 20:25

"Usta Kaspara wygięły się w łagodnym uśmiechu. Złapał mnie za ramiona, patrząc mi głęboko w oczy." To w takim razie ojciec nazywa się Tristan czy Kaspar? No i na końcu znowu pojawia się podobny problem "Będziemy tęsknić Kasparze. Przyjedź gdy się urządzisz w nowym domu." To Fabian czy Kaspar?

Wyświetleń: 84