W Obliczu Prawdy - Prolog

Prolog   28 czerwca, Logroño, Hiszpania

Była ciemna noc, kiedy wchodziłem po kamiennych schodach, prowadzących do głównej siedziby. Gdy godzinę temu przyjechał do mnie Pablo z informacją, iż sam Diego Sierra, nasz przywódca chce się ze mną osobiście spotkać, byłem w totalnym szoku. Co prawda byłem jednym z najlepszych płatnych zabójców jakich mafia hiszpańska miała w swoich szeregach, lecz Sierra nigdy nie przekazywał mi zleceń osobiście. Zawsze robił to Pablo, jego prawa ręka.

- Nic więcej ci nie powiedział, Pablo?

- nic. Kazał tylko przekazać, że pragnie się z tobą spotkać osobiście w swoim biurze, w kwaterze głównej.

Zagwizdałem cicho. Ostatni raz w kwaterze głównej byłem jakieś pięć lat temu gdy wybieraliśmy nowego bosa. Poprzedni został zamordowany, zanim spłodził swojego potomka. Diego był wtedy taki jak ja – najlepszy zabójca. Gdy wybraliśmy go na szefa, z początku nie chciał się tego podjąć. Pablo i reszta długo go namawiali, nim w końcu się zgodził. Osobiście znałem go tylko ze słyszenia. Co prawda na ważniejszych zebraniach widywałem go, ale nigdy nie rozmawialiśmy. My zabójcy trzymamy się od siebie na dystans, to była niepisana zasada miedzy nami.

- Dobrze, za godzinę będę gotowy.

- Poczekam na ciebie w aucie. Aha i tym razem chyba będziesz musiał wyjechać.

- Czyżby misja za granicą? Fajnie. Dawno nie miałem wakacji. –Leniwie podniosłem się z kanapy, sięgając jednocześnie po koszulkę, leżącą na oparciu.

- Emilio… Dobrze wiesz, ze to nie będą wakacje. – Grobowy ton Pablo był tak różny od zazwyczaj łagodnego jakim mówił, że mimowolnie spojrzałem na niego przez ramie. Jak na dwudziestolatka i mafiosa, wyglądał bardzo niewinnie w tych blond włosach i chłopięcej twarzy. Miał duże, ciemne oczy, oprawione gęstymi rzęsami. Prawdziwy cherubin jak to wszyscy mówią.

- Pablo o co chodzi? Mam rozumieć, że jednak coś wiesz, prawda?

- Ja… Usłyszałem przez przypadek rozmowę szefa z jakimś facetem. Rozmawiali po polsku. Możliwe, ze tym razem nie będzie to zlecenie morderstwa.

- Hmm. Przedstawiciel z polski, powiadasz. Wiem, że maja oni swoją własną mafię, ale co to ma do nas?

- Mnie nie pytaj. Myślę, że szef ci wszystko wyjaśni.

- Dobrze. Zaraz zejdę do auta. – Odwróciłem się na pięcie i zniknąłem za drzwiami do sypialni. Przebrałem się w czarne spodnie i czarną koszulkę. Przypinając  pas z bronią w głowie nadal miałem słowa Pabla. Mieliśmy swoją filię w Polsce, prowadziliśmy także interesy z tamtejszą mafią, ale nigdy żaden zabójca nie był wysyłany tam w jakimkolwiek celu. Tamtejsi umieli wszystko załatwić bez naszej pomocy. Wsunąłem jeden nóż w cholewkę wysokiego buta, natomiast drugi za pas.
Sprawdziłem magazynek w pistolecie po czym ukryłem go w kaburze na biodrze. Wychodząc z domu zarzuciłem kurtkę na ramiona, sprawdzając od razu czy nie mam fajek w jednej z kieszeni. Przy chodniku stały dwa czarne auta bez tablic rejestracyjnych. W tylnym aucie otworzyły się drzwi. Wsiadłem do niego, rozsiadając się wygodnie naprzeciwko Pablo. W aucie siedziało jeszcze trzech innych członków mafii, których nie kojarzyłem. Cóż jako zabójca miałem zazwyczaj ręce pełne roboty i nie miałem czasu na poznawanie wszystkich naszych członków. Miasto było spowite ciemnością nocy. Na niebie nie było widać ani jednej gwiazdy. Całą drogę do kwatery głównej jechaliśmy w milczeniu. Wraz z Pablem rozmawialiśmy normalnie tylko wtedy gdy byliśmy sami. Przy innych nie okazywaliśmy, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.  To była prośba Pabla, a ja to szanowałem. W końcu auto zaparkowało przed głównymi  schodami. Pchnąłem potężne drzwi, ustąpiły z cichym skrzypnięciem. Budynek z zewnątrz wyglądał jak mała katedra. Zbudowany z ciemnego kamienia, ze strzelistymi wieżyczkami i dużymi wąskimi oknami. Wszedłem do środka. W powietrzu czuć było zapach palonego wosku. Na ścianach w równych odległościach rozmieszczone były kinkiety ze świecami. Kamienną podłogę przykrywał bordowy dywan. Ruszyłem w stronę schodów znajdujących się naprzeciwko drzwi. Główny gabinet Sierry znajdował się w lewym skrzydle na pierwszym piętrze. Moje kroki odbijały się echem od pustych ścian. Gdy stanąłem przed drzwiami do gabinetu szefa, zapukałem kilka razy i wszedłem do środka. Diego siedział na fotelu za potężnym, dębowym biurkiem. Za jego plecami przez potężne okno mogłem dostrzec most Puente de Piedra i łuk rzeki Ebro. Jedynym źródłem światła w pokoju był ogień, palący się w kominku. Mimowolnie spojrzałem na prawą ścianę, gdzie stały regały po sufit wypełnione książkami.

- Witaj Emilio. – Spojrzałem na Sierre. Jak na faceta po czterdziestce wyglądał naprawdę dobrze.

- witaj szefie. Cóż jest takiego ważnego, że chcesz mi to osobiście zlecić?

- Usiądź chłopcze. Widzisz sprawa wygląda następująco. Chłopcy z naszej filii z Polski potwierdzili pewne informację. Pamiętasz sprawę nieślubnego dziecka naszego poprzedniego szefa?

Usiadłem na jednym z krzeseł naprzeciwko Diego.

- Owszem. To miało miejsce osiemnaście lat temu. Kochanka wraz z noworodkiem uciekła z Hiszpanii, z powodu licznych ataków na nią.

- Jak wiesz, Rodrigo bardzo ją kochał. Wszyscy znacie wersję, iż Camilla uciekła, ale prawdą jest, że Rodrigo kazał jej wyjechać. Wiedział o dziecku i nie chciał pozwolić by coś się stało obojgu.

- Wiem, że jego żona była bezpłodna, dlatego nie miał potomka.

- Zgadza się.

 - Ale co to ma wspólnego z Polską? – Spytałem zdezorientowany.

- Camila wraz z dzieckiem wyjechała do Polski. Niedługo po tym została zamordowana, a dziecko zaginęło bez śladu. Niedawno nasi ludzie odkryli, iż ono nadal żyje. Twoim zadaniem będzie pojechać do Polski i chronić je.

- Chronić? Przed czym?

- Raczej przed kim. Mam nieoficjalne dane, iż mordercami zarówno Camilli, jak i Rodriga, są członkowie tamtejszej mafii.

- Co? Chcesz powiedzieć, że naszego szefa zabił ktoś z Polski?!

- To nieoficjalne informację, niczego nie jestem pewny. Pojedziesz tam z kilkoma osobami. Macie niestety uprowadzić dziecko Camilli i je chronić za wszelką cenę. Wiem, że jesteś naszym najlepszym zabójcą, więc sobie idealnie poradzisz.

Przyglądałem się szefowi przez dłuższą chwilę w milczeniu.

- Ja zawsze pracuję sam, wie szef o tym.

- Tym razem nie mogę pozwolić, by tylko jedna osoba się tym zajęła. To dziecko jest zbyt ważne.

To wszystko było pokręcone i co najmniej dziwne. Sprawa Camilli i jej dziecka była znana wszystkim z mafii, ale coś takiego? To dziecko musiało mieć teraz z osiemnaście lat. Zapewne żyje teraz jak normalna osoba, nieświadome swojej historii czy pochodzenia. Rodrigo był mi jak ojciec, znałem go najlepiej ze wszystkich. To on nauczył mnie wszystkiego co umiem.

- Okej. Przyjmuję to zadanie. Ochronię tego chłopca za cenę własnego życia, skoro to dziecko mojego dawnego szefa.

- Wspaniale. A i dla ścisłości to nie chłopiec.

Stałem już przy drzwiach, gdy odwróciłem się zaskoczony i spojrzałem znów na Sierre.

- Co?

- To dziewczyna.

Brak komentarza 22 Lutego 2015 o godz. 22:19

W Obliczu Prawdy - Prolog

Komentarze 4

Wyświetleń: 84